Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Jesus Christ Superstar

2008-03-12   kategorie: muzyka Czysta Kraina

Wielkanoc się zbliża, czas nadrobić zaległości i napisać o drugiej - po "Ścianie" - mojej ukochanej płycie...

O ile "Ścianę" poznałem sam, o tyle "Jesus Christ Superstar" odkryłem dzięki wspominanemu tu już Jerzemu Skarżyńskiemu i prowadzonym przez niego muzycznym spotkaniom w klubie "Pod Przewiązką". Ustanowił on tam tradycję corocznego, w Wielki Piątek albo Wielki Czwartek (w zależności od tego, czy spotkania płytowe odbywały się w danym roku w piątki czy w czwartki, bo na przestrzeni lat bywało to różnie), prezentowania tej płyty (swoją drogą ciekawe, czy te prezentacje wciąż się odbywają...?). I na jedną z takich prezentacji właśnie trafiłem.

Podobnie jak "The Wall", "Jesus Christ Superstar" to płyta wyjątkowa pod względem treściowym. Napisana przez Andrew Lloyd Webbera i Tima Rice'a rock opera podejmuje wprawdzie dość popularny w różnych dziedzinach sztuki temat pasyjny (ostatnich dni życia Chrystusa, jego męki i śmierci na krzyżu), ale sposób, w jaki to robi, jest - a przynajmniej był w roku 1970, gdy album powstał - zupełnie nowatorski. Dla mnie, człowieka niewierzącego, znającego Jezusa dotąd tylko jako słowo-wytrych, którym bezrefleksyjnie posługuje się frazeologia Kościoła katolickiego, ta płyta była ogromnym zaskoczeniem. Zobaczyłem Jezusa jako prawdziwego, żywego człowieka z krwi i kości, wątpiącego, niepewnego kim jest i jaką drogą powinien pójść, przeżywającego momenty załamania, wpadającego we wściekłość i najprawdopodobniej - choć autorzy nie mówią nam tego wprost - związanego z Marią Magdaleną jak najbardziej ziemską miłością... Po wysłuchaniu tej płyty zrozumiałem, co to znaczy kochać Chrystusa, co nie znaczy bynajmniej, że przekonałem się do wiary... Ogromną siłą "Jesus Christ Superstar" w oryginalnej wersji (w przeciwieństwie do niektórych teatralnych interpretacji, w tym polskiego Teatru Rozrywki z Chorzowa) jest to, że autorzy nie przesądzają sprawy boskości Jezusa - płyta kończy się ukrzyżowaniem i złożeniem do grobu, zmartwychwstanie nie jest pokazane. Być może Jezus był Bogiem, być może nie - każdy może sądzić jak chce. Takiego Jezusa, jak pokazany na tej płycie, można jednak pokochać właśnie jako człowieka.

Prócz Jezusa pewnego rodzaju rewolucją jest też sposób ujęcia w tekście postaci Judasza - w istocie najbliższego ucznia Jezusa, który popełnia swój czyn - jak sądzi - chcąc ratować wspólnotę przed zagrożeniem ze strony Rzymian, po czym orientuje się, że tak naprawdę został wykorzystany. Plan przygotowany przez Boga dla Jezusa od początku zakładał zdradę ze strony Judasza, gdyż bez niej nie mogłoby "dokonać się" to, co się dokonało. Dla Judasza jednak jest to tragedia - został on zmanipulowany i skazany na wieczne potępienie, aby Jezus mógł stać się tytułową "supergwiazdą". Judasz jest wielką tragiczną postacią w tej opowieści i jej bohaterem na równi z Jezusem.

Wczytując się w tekst libretta mozna zauważyć jeszcze wiele takich oryginalnych elementów (chociażby jedna z moich ulubionych scen - pijani apostołowie na Ostatniej Wieczerzy i Jezus wypowiadający do nich słowa Przeistoczenia, które tu brzmią nieco inaczej: "Oto moja krew, pijcie ją/Oto moje ciało, jedzcie je/Jeżeli chcecie mnie pamiętać, gdy będziecie jeść i pić", lecz za moment strofujący sam siebie: "Muszę być niespełna rozumu, jeżeli sądzę, że ktoś będzie mnie pamiętał"), ale "Jesus Christ Superstar" to również płyta niezwykła pod względem muzycznym. Otóż słuchając jej chyba każdy w pewnym momencie "łapie się" na myśli "przecież ja znam tę melodię". Motywy muzyczne z tej rock opery są tak charakterystyczne i zapadające w pamięć, a przy tym tak szeroko obecne w kulturze popularnej, że mamy wiele okazji, aby się z nimi zetknąć, nawet nie wiedząc, co to za melodia i skąd pochodzi...

Po tym wstępie, który być może jednych zachęcił, a innych zniechęcił ;), możesz teraz zacząć samodzielnie poznawać "Jesus Christ Superstar" dzięki tej stronie (swoją drogą, ciekawe jak długo będzie ona istnieć, bo przecież te nieszczęsne prawa autorskie...). Znajdziesz tam kompletne teksty, nuty, akordy gitarowe (to dla tych, którzy sami parają się muzyką...), a nawet nagrania (!) wszystkich songów z płyty. Jeżeli jednak wolisz, abym - tak jak robił to Jerzy Skarżyński na swoich prezentacjach tej płyty - poprowadził Cię przez jej fabułę i omówił główne sceny, to zapraszam na "wycieczkę z przewodnikiem" tutaj.

komentarze (0) >>>