Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Refleksje po Kyol Che, cz.2

2012-09-24   kategorie: Czysta Kraina

Kiedy nie tak dawno temu żegnałem się z kolegami w pracy przed urlopem, i wszyscy życzyli mi - jak to zwykle bywa w takich wypadkach - udanego wypoczynku, uśmiechając się pod nosem odpowiadałem, że wypoczynek to to raczej nie będzie ;). No bo faktycznie: kto by pomyślał, że będący przy zdrowych zmysłach człowiek poświęci własny czas i pieniądze, żeby codziennie wstawać o wpół do piątej rano; godzinami siedzieć bez ruchu ze skrzyżowanymi, często bolącymi, nogami na poduszce na podłodze chłodnej sali wpatrując się w ścianę; wykonywać różne, często dość niewdzięczne prace porządkowe wspólnie z nieznanymi ludźmi, do których nie możesz się ani słowem odezwać; jeść mające najczęściej dość papkowaty wygląd (aczkolwiek bardzo smaczne!) jedzenie z cały czas tej samej miski, której nie myjesz inaczej jak palcem umoczonym w herbacie otrzymanej na zakończenie posiłku, którą to herbatę wraz ze wszystkimi resztkami jedzenia musisz na koniec wypić (z doświadczenia wiem, że dla wielu osób wychowanych w tak powszechnej obecnie obsesji czystości i higieny właśnie część związana z posiłkami jest najtrudniejsza do - nomen omen - przełknięcia); i powtarzać to wszystko codziennie według tego samego planu dnia przez tydzień albo kilka, w milczeniu, w zamknięciu, bez komórek, bez Internetu, bez żadnych rozrywek typu muzyka, filmy, gry, i oczywiście bez alkoholu ;) ?

Po co się tak męczyć? Każdy normalny człowiek przecież będzie wolał wykupić sobie luksusowe wakacje na - powiedzmy - Hawajach i spędzić ten tydzień albo kilka w komforcie, odpoczywając i robiąc co się tylko chce?

Odpowiedź jest prosta. Bo nie znam skuteczniejszej metody "wyczyszczenia" umysłu ze wszelkich informacyjnych złogów i "śmieci" jakie tenże umysł cały czas gromadzi. Przypatrzmy się sobie: praktycznie cały czas słyszymy w naszych myślach jakiś "szum". Robimy coś i myślimy równocześnie o setkach innych spraw. Siedzimy w pracy, a w głowie przewijają się nam myśli o domu, dzieciach, tekście przeczytanym właśnie w gazecie, jakieś fragmenty filmów, strzępki piosenek, negatywne (albo pozytywne) emocje związane z niesympatycznym kolegą albo sympatyczną koleżanką ;), i tak dalej, i tak dalej... Jak to ktoś określił w jednym z tekstów, który przeczytałem niedawno: "w pracy myślę o oglądaniu filmów, oglądając film myślę o dziewczynach, będąc z dziewczyną myślę o pracy". Na co ktoś inny mu odpowiedział: "w ten sposób tracisz tylko czas - poszedłeś oglądać film, a zamiast bawić się scenami oglądanymi na ekranie, myślisz o dziewczynach - czyli nie oglądasz tego filmu? jesteś z dziewczyną, a zamiast cieszyć się byciem z nią myślisz o pracy - czyli tak naprawdę nie jesteś z nią? Tracisz mnóstwo czasu - jaki w tym sens?". No pewnie żaden, ale nie da się inaczej, tacy po prostu jesteśmy - możnaby odpowiedzieć.

Da się. Usiąść. Na tydzień, dwa, trzy. Usiąść fizycznie, ale przede wszystkim "usiąść" umysłem. Po to jest to milczenie, powtarzalność, zminimalizowanie ilości bodźców, które mogłyby umysł rozpraszać. Wtedy po kilku dniach ten "szum" się uspokaja i przestajemy go słyszeć, a zaczynamy słyszeć ciszę. A w tej ciszy zaczynamy być świadomi rzeczy, które być może dotąd umykały naszej uwadze. Słyszymy wszystko: ciężkie oddechy osoby siedzącej obok, trzaskanie podłogi kiedy ktoś bardzo cicho, aby nie przeszkadzać innym, przechodzi za naszymi plecami, szum wiatru za oknem, dobiegające gdzieś z bardzo daleka szczekanie psów i odgłosy pociągów. Widzimy drobne szpary między deskami w podłodze, piękny wschód słońca za oknem i to, że osoba stojąca dwa metry od nas za moment się potknie i przewróci, więc trzeba szybko podbiec i ją przytrzymać.

Oczywiście nie jest to jedyny sposób, aby osiągnąć taki stan "czystego umysłu". Wielu osobom zdarza się takie przeżycie gdy nurkują, zjeżdżają w pełnym pędzie z góry na nartach albo stają na szczycie góry po długiej wędrówce. Wtedy też bywa, że znika wszelki szum i jest tylko wielka cisza, w której słychać i widać wszystko.

Różnica jest jednakże taka, że przy wszelkich innych działaniach zdarza się to raczej przypadkowo i zwykle tak do końca nie mamy świadomości, co właściwie nam się przytrafiło, i co więcej - jak wykorzystać to doświadczenie, do czego go użyć. Nie mając tej świadomości, widzimy w tym jedynie piękne przeżycie, które chcemy powtórzyć, i błędnie kojarzymy je z czynnością, którą właśnie wykonywaliśmy - myślimy, że jest to piękno nurkowania, jazdy na nartach czy górskiej wędrówki, podczas gdy w rzeczywistości to, czego doświadczyliśmy, to tylko - a może aż - odczucie piękna naszego czystego umysłu. Tak naprawdę najwspanialsze przeżycie, jakiego człowiek może doznać w życiu. (Jeżeli teraz pomyśleliście, że to nieprawda, bo najwspanialszym przeżyciem, jakiego człowiek może doznać w życiu jest to, co dwoje ludzi robi ze sobą w łóżku ;), to nie ma tu absolutnie żadnej sprzeczności: prawdziwie wspaniałe przeżycia w tej sferze pojawiają się także właśnie wtedy, kiedy mamy czysty umysł, w którym istnieje tylko ta chwila, tylko to, co robisz właśnie teraz, bez żadnych "szumów" i zakłóceń - i wtedy mówimy, że było wspaniale jak nigdy, chociaż nie wiemy właściwie dlaczego...)

W istocie, moje pierwsze w życiu uświadomienie sobie natury takich stanów i przeżyć miało miejsce pod wpływem książki pewnego nauczyciela, który twierdził, że tego nie da się nikogo i w żaden sposób nauczyć; to może przyjść tylko samo z siebie, spontanicznie. I jest to prawda, to może przyjść tylko samo, ale można temu samoistnemu przyjściu jakoś pomóc. Nie da się tego nauczyć, ale można nauczyć pewnych technik, które pomagają się do tego zbliżyć. Sesje takie jak ta, którą opisuję, są właśnie taką usystematyzowaną techniką, znacznie zwiększającą prawdopodobieństwo tego, że doświadczymy stanu owego czystego umysłu. Co ważniejsze jednak, dają jasne nauczanie, co z tym stanem zrobić i jak go użyć. Bo faktycznie, siedzenie na poduszce przez tydzień ze skrzyżowanymi nogami i wzrokiem wbitym w ścianę tylko po to, aby doświadczyć pięknego przeżycia, byłoby marnowaniem czasu. Istotą rzeczy jest to, co z tym przeżyciem, tym doświadczeniem zrobić.

A zrobić można i należy tylko jedno: użyć stanu tego czystego umysłu, aby odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania dotyczące naszego życia. Jakie to pytania? Nikt na to nie odpowie za Ciebie, bo każdy ma jakieś swoje pytania, które go nurtują i nie dają mu spokoju. Każdy inne. I każdy też musi znaleźć na nie sam swoją własną odpowiedź, nie odpowiedź kogoś innego. Kiedy siedzi się z czystym umysłem, taka odpowiedź może przyjść. Czasami nawet można nie wiedzieć, że ma się jakieś pytanie i nagle w trakcie siedzenia z głębi czystego umysłu raptem wypłynie i pytanie, i odpowiedź. I wtedy odczuwa się niewysłowioną ulgę i radość, jakaś część naszych problemów nagle przestaje istnieć bezapelacyjnie i na dobre i ma się poczucie, że zrobiło się w swoim życiu ogromny krok do przodu. I to jest ze wszech miar warte tygodnia spędzonego na poduszce z bolącymi kolanami, i nie dadzą tego efektu żadne wczasy na Hawajach.

Oczywiście to się zdarzyć może, chociaż nie musi - pamiętajmy, że to może przyjść tylko samo z siebie, nikt tu nikomu na nic nie daje żadnej gwarancji. To jest nasza praca do wykonania w życiu, nikt tego nie zrobi za nas. Jeżeli rozwiązanie nie pojawia się od razu, potrzeba więcej siedzenia, więcej próbowania - ważne jest to, aby się nie nastawiać na żadne rezultaty i nie oceniać efektów. Udało się, nie udało się? Nieważne. Tylko od nowa, jeszcze raz próbować. Aż w końcu przyjdzie. Jednym z paradoksów naszego umysłu jest to, że aby otrzymać to, czego chcemy, nie możemy się do tej chęci przywiązywać i zbyt mocno tego pragnąć. Inaczej pragnienie i oczekiwanie efektu staną się kolejnym zakłóceniem, wokół którego zaczną krążyć nasze myśli utrudniając osiągnięcie stanu czystego umysłu. To tak, jakbyśmy usilnie chcieli i starali się, aby nie myśleć o niczym - przecież samo skupianie się na chęci, aby nie myśleć o niczym, jest myśleniem, i to bardzo intensywnym! Więc nie "chciej" nie myśleć o niczym, nie "chciej" osiągnąć stanu czystego umysłu, tylko po prostu usiądź i spróbuj, nie przywiązując się do rezultatów. Uda się - to dobrze, nie uda się - też dobrze. Po prostu siedź.

Do czego z całego serca, najbardziej jak tylko mogę, zachęcam.

komentarze (2) >>>