Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Lamenty ślepych

2025-05-21, zmodyfikowana: 2025-05-29   kategorie: nowości społeczeństwo

Z zadziwieniem czytam lamenty profesorów, dziennikarzy, aktorów, rozmaitych celebrytów i wszelkiej maści tzw. "intelektualistów" sprzyjających "uśmiechniętej" stronie polskiej sceny politycznej, wyrażających swoje zaskoczenie (i oburzenie, ale bardziej zaskoczenie) wynikiem wyborczym Grzegorza Brauna, których to lamentów jest pełno w Internecie od dnia wyborów. I dochodzę do wniosku, że są tu tylko dwie możliwości.

Pierwsza, że w istocie ci ludzie wcale tak nie myślą i wcale się wynikowi Brauna nie dziwią, tylko piszą te teksty na konkretne "zapotrzebowanie" polityczne, w ramach propagandy wyborczej i wspierania swojego kandydata w II turze, a dyskredytowania wszystkich innych. Jest to nieuczciwy sposób prowadzenia kampanii wyborczej - pod pozorem osobistych refleksji i/lub rzekomo obiektywnej publicystyki czy analizy - ale w końcu od dawna kampania wyborcza w Polsce nie jest uczciwa, nie jest to więc nic nowego.

Druga - że faktycznie wyrażają swoje przekonania i zdziwienie, a to oznacza, że żyją w nieprawdopodobnym wręcz oderwaniu od rzeczywistości i ich "bańka" jest tak bardzo izolowana od faktycznych nastrojów społecznych, że nie powinni sobie rościć pretensji do jakiejkolwiek wiarygodności w wypowiadaniu się w tych sprawach.

Bo nikt, kto faktycznie, rzetelnie i obiektywnie obserwuje sytuację w Polsce nie może się wynikowi Brauna dziwić. Jeżeli można się tu czemuś dziwić, to co najwyżej temu, że nie był jeszcze wyższy.

W uzupełnieniu tego, co pisałem wcześniej o powodach, dla których sam zagłosowałem na Grzegorza Brauna, warto jeszcze zwrócić uwagę, że dla wielu osób głosowanie na Brauna nie było głosowaniem "za" samym tym kandydatem i jego poglądami (czego nie rozumieją wspomniani intelektualiści, lamentując, że społeczeństwo zagłosowało "za prawicowym radykalizmem"), tylko było głosowaniem "przeciw" kandydatom wystawionym przez mainstream, czyli duopol PO-PiS (włączając w pojęcie PO także wszystkie inne partie "uśmiechniętej koalicji", a po drugiej stronie Konfederację jako coraz bardziej prawdopodobną "przystawkę" PiS w przyszłości). Ludzie po prostu mają już dość rządów zarówno jednej, jak i drugiej partii, i z chęcią zagłosują na jakąś trzecią siłę, która dawałaby nadzieję położenia kresu rządom tegoż duopolu. I sprzeciw przeciw temu duopolowi przyjął tym razem właśnie formę głosowania na Brauna.

Zresztą nie pierwszy raz - takim wszak sprzeciwem było głosowanie w wyborach parlamentarnych w 2011 roku na Ruch Palikota (którego wynikowi również podobnie wtedy dziwili się "intelektualiści", może nawet ci sami), a w 2015 na ugrupowanie Kukiz'15. Obydwie te partie były jednak założonymi tuż przed wyborami efemerydami z bardzo niekonkretnym programem; Janusz Palikot był politykiem bardzo koniunkturalnym, a Paweł Kukiz "wypłynął" na dość naiwnych i w sumie drugorzędnych postulatach, których realizacja - o ile by nawet do niej doszło - niewiele w polskiej polityce by zmieniła. W dodatku wiele osób sugeruje, że w istocie powstanie obydwu tych formacji było zainspirowane przez służby specjalne, w celu stworzenia wyborczego "odgromnika" dla społecznego niezadowolenia i tym samym faktycznie utrzymania, a nawet wzmocnienia duopolu PO-PiS.

W odróżnieniu od Palikota i Kukiza, Braun jest postacią obecną w polityce od dawna, bardzo wyrazistą i o bardzo konkretnych poglądach. Poglądach, z którymi można się nie zgadzać, nie sposób jednak Braunowi odmówić tego, że trwa przy tych poglądach niezłomnie, niezależnie od okoliczności - co może świadczyć o tym, że jest wariatem, a może o tym, że prawdziwym ideowcem; zresztą różnica między tymi dwoma czasami bywa bardzo subtelna. Dlatego Braun i ewentualna partia, którą zdołałby wokół siebie utworzyć (musiałaby ona jednak trochę "złagodzić" swoje poglądy w stosunku do obecnej partii Brauna - Korony - aby zyskać szersze grono zwolenników nie tylko wśród wariatów ;)) mogłaby stanowić realną trzecią siłę, alternatywną dla duopolu. Może stąd te lamenty nad wynikiem Brauna, bo duopol wie, że tym razem ma do czynienia z przeciwnikiem znacznie groźniejszym niż Palikot czy Kukiz, których można było bardzo szybko "zneutralizować", dokooptowując ich do swojego "układu".

Jest jednak w tych lamentach jeszcze coś. Jako się rzekło, piszą je głównie przedstawiciele "uśmiechniętej koalicji" (PiS i jego zwolennicy z wyniku Brauna są raczej zadowoleni, bo o ile nie jest pewne, że wyborcy Brauna pójdą głosować na kandydata PiS-u, to raczej na pewno nie zagłosują na kandydata PO). I niestety wylewa się z nich morze pogardy dla ludzi, którzy zagłosowali inaczej, niż tego by "uśmiechnięta koalicja" chciała - nie tylko na Brauna, ale także na kandydata PiS-u. Wyzywa się wyborców Brauna (i samego Brauna) w tych tekstach od faszystów, rasistów itp., Nawrockiego - od alfonsów, złodziei i bandytów (nie wspominając o "dyżurnym" sugerowaniu związków kandydata z Rosją), a jego wyborców - od ciemniaków, nierobów i patologii społecznej. Wyborcy "uśmiechniętej koalicji" mają natomiast być "normalnymi ludźmi", "ciężko pracującymi i tworzącymi PKB Polski" i pragnącymi demokracji, dla której ludzie tacy jak Braun czy Nawrocki rzekomo są zagrożeniem.

"Uśmiechnięci demokraci" jak widać wciąż - od 2015 roku - nie zrozumieli tego, że to właśnie to zadufanie, pycha, pogarda dla połowy społeczeństwa (a może więcej) i traktowanie go z wyższością, uważanie siebie za posiadaczy jedynej prawdy i jedynie słusznych poglądów, a wszystkich innych za głupców, którzy nie dorastają do mądrości reprezentowanej przez "demokratów", przyniosło im przegraną z PiS-em w 2015 roku. Przegrali na własne życzenie, przegrali wskutek pogardliwego traktowania ludzi spoza własnego kręgu, a nie dlatego że PiS kogokolwiek "przekupił", jak pogardliwie mówili - i wielu z nich nadal mówi - o programie 500+. I nie rozumieją, że z tej samej pogardy i pychy reprezentowanej przez nich bierze się teraz wysoki wynik Brauna, Mentzena - i Nawrockiego.

Demokracje zachodnioeuropejskie, do których (werbalnie) tak tęskno "uśmiechniętym", mają jedną cechę, której "uśmiechnięci" zdecydowanie nie mają i mieć nie chcą. (A przynajmniej miały tę cechę, bo i tam się obecnie zaczyna już demokracja mocno psuć, jeśli popatrzymy chociażby na próby wyeliminowania ze sceny politycznej AfD w Niemczech czy Marine Le Pen we Francji - ale przynajmniej kiedyś to wydawało się działać). Otóż ktokolwiek dochodzi tam do władzy, rozumie jedno - możemy mieć różne poglądy, ale jest to nasz wspólny kraj, musimy tu żyć razem i dla wszystkich musi się znaleźć miejsce. I wszystkich trzeba brać pod uwagę przy prowadzeniu polityki. Natomiast w Polsce - czy to będzie PiS, czy "uśmiechnięci" - partia, która akurat dojdzie do władzy (jak również jej wyborcy i sympatycy) chciałaby totalnie wyeliminować drugą partię (jak również jej wyborców i sympatyków) z życia publicznego. Najlepiej w ogóle wyrzucić ich z Polski. Przy czym "uśmiechnięci" wydają się obecnie w tych zamiarach być o wiele bardziej zaciekli, niż za czasów swoich rządów był PiS.

"Uśmiechnięci" to wszak w dużej części tzw. inteligencja. A polski inteligent wciąż rości sobie pretensje do romantycznego "rządu dusz" (czyli wszyscy mają myśleć to, co on uważa), jak również uważa się za duchowego spadkobiercę polskiej szlachty. Skoro "uśmiechnięci" to szlachta, to ci po drugiej stronie sceny politycznej automatycznie przyjmują rolę chłopów pańszczyźnianych - i odtwarzają się nam we wszystkich barwach stosunki folwarczne z Polski szlacheckiej. Tak, jak szlachta gardziła chłopami, tak właśnie "uśmiechnięci" gardzą "ludem pisowskim". Bo oczywiście nadal rozumują w kategoriach duopolu - to, że ktoś może nie popierać ani jednej, ani drugiej strony, i uważać je obie za złe, jakoś nie bardzo mieści się im w głowie...

PS. A tu właśnie świeży film z krakowskiego kanału "Rynek Krowoderski" poruszający dokładnie ten sam temat:

komentarze (1) >>>